Mam to szczęście w życiu, że nie muszę co rano śpieszyć do pracy, w biegu rozwożąc dzieci po szkołach/przedszkolach :) Podziwiam „kobiety pracujące”, ale dziękuję losowi, że mnie oszczędził tego luksusu. Doceniam to, że mam czas dla dzieci, dla domu.
Co robisz, aby zabić nudę?
Nie pamiętam szczerze mówiąc, kiedy ostatnio się nudziłam :D Ciągle coś robię ;) Nawet, jeśli usiądę przed telewizorem, to zawsze mam pod ręką mój dziergankowy koszyczek z niezbędnikami :) Poza tym mam dwoje dzieci, które nie dopuszczają do tego stanu :D Zwłaszcza młodsza córeczka, która ma dla mnie zawsze milion zadań i pytań i dba o to, żebym za bardzo nie cierpiała na brak zajęć ;) Czasem nawet chciała bym się trochę ponudzić, ale już chyba nie umiem ;)
Jak wyglądały początki Twojej przygody z rękodziełem?
Początki to były ogromnie dawno :) Szydełkowania nauczyła mnie mama. Były to podstawy, niezbędne do wykonania prostej serwetki czy szalika, ale podstawa to podstawa :D Potem była przerwa, ponieważ „nastolatkom” podobno nie pasują babcine zajęcia ;) Wróciłam do prac ręcznych po urodzeniu syna. Miałam czas i musiałam go jakoś wykorzystać. Robiłam trochę na drutach, haftowałam bieżniki krzyżykami i richelieu. Syn podrósł, poszedł do przedszkola, a ja wróciłam do pracowania i znowu była przerwa. Na szczęście pojawiła się nasza córeczka i znowu mogłam być w domku. Wtedy znalazłam stare szydełko i postanowiłam zrobić dla niej butki na chrzest święty :) I tak się zaczęło. Wciągnęło mnie kompletnie. Nakupiłam szydełek wszelakich, włóczek i pomalutku rozwijałam warsztat :) Córka poszła do przedszkola, a ja, że już nie miałam dokąd wracać (firma w której pracowałam się rozpadła), zaczęłam próbować sprzedawać moje dzierganki.
Jaką najdziwniejszą rzecz udało Ci się stworzyć?
Hmmm… Nie wiem :) Zależy, co uważa się za dziwne :) Jakoś nie ciągnie mnie w stronę „cosiów”. Raczej robię rzeczy użytkowe, przydatne mnie bądź innym. Szkoda mi chyba czasu na dziwy ;)
Kogo najbardziej cieszą Twoje zdolności i Twoje prace?
Chyba mnie samą :D I oczywiście osoby, dla których je robię. Bardzo rzadko zdarza mi się zrobić coś dla siebie, ponieważ na ogół jak już mam czas wolny od zamówień, to staram się zrobić coś dla córki. Ona cieszy się o wiele lepiej ode mnie i to jej „dziękuję mamusiu” jest dla mnie najcenniejsze. Jeśli jej się podoba to, co dla niej zrobię, to jestem najbardziej zadowolona z mojej pracy. Poza tym niezmiennie cieszą mnie wiadomości od klientek, w których wyrażają uznanie dla mojej pracy. Ponieważ jestem zodiakalnym koziorożcem, stawiam przede wszystkim na dokładność wykonania i precyzyjne wykończenie, aby nie było „tylko” ładnie, ale i porządnie.
Taka moja próżność właśnie powoduje, że dzierganki – nawet jeśli nie służą mnie – szalenie mnie cieszą :)
Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że to na pewno się uda?
Gdybym wiedziała, że się uda, otworzyła bym firmę, której głównym profilem było by rękodzielnictwo :D Wielokrotnie już o tym myślałam, ale jakoś nie mam odwagi ;) Mimo to gdybym wiedziała na pewno, że to się uda, to nie zastanawiała bym się ani chwili. Może kiedyś… :)
Myślę, że prace pokazane tutaj same mówią: "musisz zajrzeć na bloga", więc podaję link: Jaśminowy sen i życzę miłego zwiedzania :))
Ach... i jeszcze link do stronki na Facebooku: Jaśminowe dzierganki.
Śliczne rzeczy. Dzięki, że przybliżyłaś nam osobę Kamili :)
OdpowiedzUsuńFajny ten blog, na pewno zajrzę:)))
OdpowiedzUsuńKasiu bardzo ci dziękuję :*
OdpowiedzUsuńPiękne i starannie wykonane rękodzieła :) Takie osoby warto promować i pokazywać światu :)
OdpowiedzUsuńa ja od Kamili tutaj...
OdpowiedzUsuńi całkowicie się z Toą zgadzam - to kopalnia talentu ;-)))
oj prawda cała...Kami wymiata :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam